Gwoli uściślenia, mowa tu o JAPOŃSKICH KRAKERSACH RYŻOWYCH MIZUHO!
Produkt dostępny jest w trzech odmianach: wasabi, chilli oraz mix różnych smaków. Ja wybrałam to ostatnie.
W mojej małej mieścinie nie ma knajp z azjatycką kuchnią, nigdzie nie dostanę pocky, sushi, itp. Dlatego, kiedy zobaczyłam we FRESHU japońskie opakowanie za 3.99 zł, kupiłam je bez wahania, w końcu to Japonia, c'nie? :D
Krakersy ważą 65g, więc ich cena jest wysoka, co powinno być równoznaczne z bardzo dobrą jakością produktu. Tymczasem...
Tył opakowania krakersów o smaku wasabi. |
Krakersy nie wyglądają zbyt apetycznie (moje koleżanki z klasy, którym przyniosłam to do spróbowania - i które od razu to wypluły po niewielkim kęsie - myślały, że to karma dla psa), ich zapach jest mdły i przesiąknięty plastikiem. A może to po prostu te wszystkie barwniki i sztuczne substancje dają taki efekt?
Konsystencja przypomina stwardniały makaron lub właśnie plastik, ich smak (składający się na sos sojowy, wasabi) z początku jest słony, a po chwili staje się mocno słodki, co, jednym słowem, jest POTWORNE. Może i porównanie najlepsze nie jest, ale to tak, jakbyście lizaka obtoczyli w soli i potem to spróbowali (a fuj!). Producent obiecuje wyrazisty smak i to, że snacki są zdrowe dla nas, i żadne z tych punktów nie zostało spełnione. Co prawda rzeczywiście przysmak zawiera tylko 1g tłuszczu w 100g produktu (czyli tekst z przodu opakowania "Fat & Cholesterol Free" się po części zgadza), ale w zamian szczodrze obdarzono chrupiące krakersy 85g węglowodanów, które są odpowiedzialne za przyrost wagi (czyli słowo "Fat Free" to zakłamanie w celu większej sprzedaży).
Krakersy japońskie (choć raczej powinnam napisać "tajskie") MIZUHO to jedne z najgorszych (nie)przysmaków, jakie kosztowałam w moim prawie dziewiętnastoletnim życiu. Nie wiem, jak sprawują się inne produkty firmy odpowiedzialnej za produkcję tego czegoś, ale, po spotkaniu z powyższymi snackami, nie mam ochoty psuć sobie żołądka śmieciowym jedzeniem tego producenta. Niepotrzebnie straciłam pieniądze i czas na tę przekąskę, która teraz leży od kilku dni w szafce i której zaraz się pozbędę. Sayonara, Mizuho!
Gorąco nie polecam.
Cóż ja tego nie jadłam, więc jestem szczęściarzem z tego co czytam. :D
OdpowiedzUsuńRozwaliło mnie to z tymi kuleczkami pochłaniającymi wilgoć. Przecież jak to jakiejś dziecko sobie kupi, to dziękuję bardzo. Przecież dzieci nie czytają tyłu opakowań, ja też za każdym razem tego nie robię (ale ja to już wiem, a dzieci nie).
Rzeczywiście wygląda jak karma dla psa. :D
Uchroniłaś mnie przed tym czymś... Ja osobiście też widząc coś, co (rzekomo) jest japońskie, kupiłabym to, żeby choćby spróbować. Dzięki tobie wiem, że raczej nie opłaca mi się wydawać pieniądze na te krakersy. Nie rozumiem jak można dać tak wysoką cenę czemuś takiemu. To tylko dowodzi temu, że drogie nie zawsze jest dobre. :D
Dziękuję i pozdrawiam. ^^
od dziecka to jem jako przekąskę ale bez przesady jezeli nie znacie tajska lub "chińska" przystawke to nie robcie gownoburzy z tego bo po pierwsze nie smakuje jak psia karma a te melepety ktore to próbowały nie maja pojecia z czym i jak to sie je wiec... widac tanie bo ci na przykład nie smakuje i juz nie sikaj tak ,nie dobre to nie jedz .
OdpowiedzUsuńSa bardzo pyszne ale gdzie je można kupic?
OdpowiedzUsuńUwielbiam te snaki,dla mnie najlepsze z wasabi i kuleczki,chociaż ostre.Sama pracowałam jako hostessa przy nich,potem kupowałam je czesco,dla mnie rewelacja :)
OdpowiedzUsuń